„Czego pragniesz ty”
Po spożyciu Paschy, Jezus wraz ze swymi uczniami, udał się
w kierunku Góry zwanej oliwną, za potok Cebron. Był tam ogród. Zwał się Getsemani i leżał u stóp tej góry, naprzeciw Świątyni.
Szedł między drzewami w towarzystwie Piotra, Jakuba i Jana, świadków chwały Jego przemienienia. Chwilę później rzekł do nich: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci”, przepełniona śmiertelnym smutkiem.
Po chwili poprosił „Zostańcie tu i czuwajcie ze Mną!” Nie chciał pozbawiać nadziei swoich najbliższych uczniów i pogrążać ich w smutku w obliczu swej udręki i słabości.
Opuścił ich więc i oddalił się od nich. Jak mówi Ewangelia, około 30 metrów, na odległość jakby rzutu kamieniem. Poczuł ogromną potrzebę rozmowy ze swoim Ojcem, doświadczając tego co inni czują w chwili słabości: strachu, osamotnienia, smutku, udręki,…. Upadł, sprawiając wrażenie porzuconego przez wszystkich. Święty Marek napisał, że „począł drżeć i odczuwać trwogę”.
Został zupełnie sam. Po chwili wrócił do swoich trzech uczniów i zastał ich śpiących. Trzykrotnie wracał do nich, trzykrotnie powtarzając słowa modlitwy, nie czuł jednak ich bliskości.
Pełen ufności zwrócił się do Ojca. Modląc się wyznał chęć czynienia Jego woli. „Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich, muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja”
Stanął w obliczu śmierci, pogardy, zdrady i fizycznego bólu. Przede wszystkim zaś samotnie musiał się zmierzyć ze wszystkimi istniejącymi grzechami: zdradą, przestępstwem, nieczystością, kradzieżą, świętokradztwem, porzuceniem, zapomnieniem, bluźnierstwem, nierozwagą, nałogami, fałszem, głupotą, współwiną. Grzechy te były źródłem Jego największej udręki.
Cierpiał pokutując za grzechy, a mimo to nie ugiął się pod ich ciężarem. Dźwigał przede wszystkim nasze grzechy: „ On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo”. Musiał udźwignąć ogromny ciężar naszego nieszczęścia. Pogrążony w smutku rozmyślał o owocach swego cierpienia, o tych którzy przyjdą na świat na przestrzeni wieków. Rozmyślał o radości Ojca, że tak wielu stawało się synami w Synu, zostając Jego braćmi.
Owoce tego bólu pomogły Mu powiedzieć: „Bądź wola Twoja”.
Wcześniej zwrócił się do swoich uczniów mówiąc: „Czyż nie mam pić kielicha, który mi podał Ojciec? Teraz właśnie nadeszła ta godzina. Dla wszystkich słabych, z trudem znoszących ból i niebezpieczeństwa, modlitwa Jezusa jest doskonałą szkołą samotności.
Kiedy droga naszego życia jest wybrukowana przeciwnościami losu, winniśmy czerpać siłę kontemplując wydarzenia, które miały miejsce w Ogrójcu. Każdy z nas napotyka w życiu chwile, kiedy czując się zagubiony lub cierpiący musi zdać się na wysiłek i walkę, by nie przeciwstawić się woli Bożej. Jezus w Ogrójcu jest dla nas przykładem. Uczy nas jak postępować w takich sytuacjach. Jak powinniśmy zaufać miłości Bożej bezgranicznie.
Wytrwała i głęboka modlitwa sprawia, że jednoczymy się z Jego wolą: „Panie, niech się nie dzieje wola moja….” „Jezus modli się w Ogrójcu: Ojcze mój”.
Bóg jest moim Ojcem, także wtedy, kiedy zsyła na mnie cierpienie. Kocha mnie nawet wtedy, gdy rani. Jezus cierpi, aby wypełnić wolę Ojca. A ja, który chcę wypełnić świętą wolę Boga, idąc śladami Nauczyciela, czyż mogę narzekać, jeśli cierpienie jest ze mną w drodze?
Cierpienie będzie pewnym znakiem mojego przyjęcia za syna, gdyż Bóg traktuje mnie tak samo jak swego Boskiego Syna. Mogę więc jak On jęczeć i płakać sam w moim Getsemani,
ale – powalony na ziemię, uznając własną nicość – wzniosę aż do Boga okrzyk z głębi mej duszy: Ojcze mój, Abba, Ojcze…… niech się stanie!
W trudnych momentach, będących naszym Getsemani – znajdziemy oparcie i siłę w Jezusie Chrystusie. Będziemy mogli rzec z głębi serca: „Jezu, to, czego Ty pragniesz”….. „ ja miłuję”. Wszystko …..
Nie zapominajmy, że Jezus, jak nikt inny pragnie naszego szczęścia, nawet jeśli w drodze do owego szczęścia mielibyśmy cierpieć, poświęcać się, ponosić ofiarę. Paradoksalnie, pogodzenie się z wolą Bożą także i w tych momentach, napełni nas radością, podobnie jak świętych, nie pozbawionych w swym życiu przeciwności losu, którzy w wierze dostąpili miłości Bożej i spokoju.
Bliskość Chrystusa nie wyklucza istnienia zarazem radości i bólu fizycznego, chorób, zmęczenia czy niepowodzenia. Warunkiem odczuwania tej radości jest miłość i wierność Panu.
W oparciu o tekst o. Fernandeza Fr. Carvajal