J+M+J Niedziela Bożego Miłosierdzia, 2022
Po to Bóg posłał na świat swego Syna, Jezusa Chrystusa, po to Boży Syn, Jezus Chrystus, umarł na krzyżu i zmartwychwstał, ażeby móc powiedzieć:
„Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.
Taki jest sens zbawczej męki Jezusa Chrystusa. On też zleca apostołom (i ich następcom) posługę jednania. Po to ich potrzebuje! Oni to mają w Jego imię jednać ludzi z Bogiem Ojcem przez odpuszczanie im grzechów. „Komu grzechy odpuścicie, są im odpuszczone…”
Sakrament pojednania i pokuty – spowiedzi – jest owocem Jego zbawczej męki. W tym sakramencie Bóg okazuje grzesznikowi swoje miłosierdzia przez posługę Kościoła, którą spełnia kapłan.
Kapłan – spowiednik – zasiada w konfesjonale i rozgrzesza penitenta, który spełni pięć warunków dobrej spowiedzi, słowami:
„Bóg, Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła, i ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.
Dalej następuje dialog kapłana z penitentem:
K. Wysławiajmy Pana, bo jest dobry.
P. Bo Jego miłosierdzie trwa na wieki.
K. Pan odpuszcza tobie grzechy, idź w pokoju!
P. Amen.
Sakrament pojednania i pokuty/spowiedzi jest sakramentem Bożego miłosierdzia i tylko w tym sakramencie po chrzcie świętym grzesznik może doświadczyć Bożego miłosierdzia i otrzymać je jako dar:
„Duch uniżony i dusza strapiona znajduje upodobanie u Boga, który okazuje jej swego miłosierdzia” (s. Faustyna).
On, Jezus Chrystus, umierając zniweczył naszą śmierć i zmartwychwstając, przywrócił nam życie. Każda dobra spowiedź wyprowadza nas ze stanu grzechu i śmierci (duchowej) i przywraca nam życie. Jest aktem naszego zmartwychwstania. Grzechy nasze zostają zgładzone i zapomniane u Boga: Bóg o nich już nie pamięta i nigdy nie będzie mi wypominał moich grzechów. Mogę rozpocząć nowe życie.
Czyż to nie wspaniałe, co czyni Bóg dla nas w Jezusie Chrystusie?.
Jesteśmy po świętach wielkanocnych. Wielu z nas wyspowiadało swoje grzechy w konfesjonale, przyjęło dar Bożego miłosierdzia, ale, niestety, nie wszyscy.
Mamy problemy ze spowiedzią. Kto ich nie ma? Ja też mam.
Odkładamy spowiedź, natrafiamy na rozmaite przeszkody, różnie też, nie zawsze mądrze, się tłumaczymy: Z czego mam się spowiadać? Nawet wśród tych, co się spowiadają, są tacy „grzesznicy”. A co na to Pismo św.? „Kto mówi, że nie ma grzechów, jest kłamcą”(1J1,10).
Thomas Carlyle stwierdza: ”Grzechem najbardziej śmiertelnym jest pełna pychy świadomość, że jest się bez grzechu”.
Od stu lat co najmniej obserwujemy zanik poczucia winy, mamy coraz mniej świadomości grzechu.
Papież Pius XII stwierdził, że „największe nieszczęście naszych czasów, to zobojętnienie na grzech, życie w taki sposób, jakby grzech nie istniał”.
Obserwujemy też powszechne zjawisko ignorowania grzechu, czego ilustracją są wypowiedzi typu: co tam grzech, gdyby tak wszyscy grzeszyli, kto by się każdym grzechem przejmował, itp.
Wybitny amerykański psychiatra, Karl Manninger, który wprowadził do literatury amerykańskiej Zygmunta Freuda, na 90. urodziny wydał książkę pt. Co się stało z grzechem? Twierdzi w niej, że słowo to niemal całkowicie znikło ze współczesnego słownictwa. Dlaczego? Czy dzisiaj nikt nie grzeszy? A może nikt nie wierzy w grzech, albo nic dzisiaj nie jest grzechem? – Nadszedł czas – twierdzi autor – by temu pojęciu przywrócić należne mu miejsce” („Twórczość, 1973, s.164).
Przyczyny? Jest ich wiele. Jedną z nich jest „prywatyzacja grzechu”. Grzechem jest to, co ja uważam za grzech.
Inną jest odkładanie spowiedzi ad infinitum. Po latach – powiedzmy siedmiu – spowiedź wygląda tak: Proszę księdza, właściwie to ja nie mam z czego się spowiadać”.
Jednak podstawową przyczyną jest brak świadomości, jak wielkim złem jest zgrzeszyć ciężko (świadomie i dobrowolnie przekroczyć przykazanie Boże lub kościelne) i jakie są, lub mogą być, tego konsekwencje.
Słowo „grzech” z niczym negatywnym nam się już nie kojarzy. Może lepiej byłoby mówić, że grzech to „świństwo”?
Czym zatem jest grzech? Niech nam to wyjaśni następująca scenka:
Ojciec zaprasza swoje usamodzielnione i wykształcone dzieci. Przy stole rozwija się dyskusja, która wkrótce przeradza się w kłótnię. Dzieci nie mogą dojść do porozumienia. Ojciec wstaje i mówi: Uspokójcie się! Bo ja jestem panem tego domu! Wtedy dzieci biorą ojca razem z fotelem i wynoszą za drzwi. Dalszą dyskusję prowadzą bez ojca. Okrutne dzieci!
To my jesteśmy tymi dziećmi Ojca. Naszego Stwórcy nie słuchamy. Chcemy swoje prawa sami ustanawiać. To grzech grzechów. Gdy upada prawo najwyższe, Dekalog, upada wszelkie prawo, tworzy się zamęt. Odcinamy się od źródła życia. W imię postępu.
Niezależnie od tego, co „wierni” sądzą o sakramencie pokuty, wciąż jest aktualne i zobowiązujące chrześcijan, katolików, przykazanie, które nakazuje, aby przynajmniej raz w roku spowiadać się i czasie wielkanocnym Komunię św. przyjmować!
Na koniec niech głos zabierze Gilbert Keith Chesterton (+1936), angielski pisarz katolicki, konwertyta:
„Ilekroć stawia mi się pytanie, dlaczego stałem się katolikiem, moja odpowiedź, pierwsza i zawsze właściwa, brzmi: aby pozbyć się grzechów. Bowiem nie ma innego systemu religii, który by głosił uzasadnioną naukę o odpuszczaniu grzechów. Nauka ta znajduje potwierdzenie w logice Kościoła, które wydaje się wielu ludziom zdumiewające i niepokojące. Bo grzech z chwilą, gdy się go szczerze pożałowało i wyznało na spowiedzi, przestaje w rzeczywistości istnieć. Grzesznik może rozpocząć życie od nowa tak, jakby w ogóle się tego grzechu nie dopuścił.
Katolik po odprawionej spowiedzi czuje się, w pełnym tego w słowa znaczeniu, wolny i ogląda nowym spojrzeniem kryształowy pałac nad światem, pałac budowany istotnie z kryształu.
Katolik wierzy, iż Bóg w posępnej, ciemnej przestrzeni konfesjonału odnawia w nim swoje podobieństwo. Człowiek staje się na nowo eksperymentem Stwórcy, tak nowym i młodym, jakby miał dopiero pięć lat. Miniony czas już nie potrafi go przerazić, nawet gdyby był staruszkiem zupełnie schorowanym, mimo to przeżył dopiero pięć minut życia. Nie chciałbym tu stawać w obronie nauki katolickiej, na przykład nauki o pokucie, chcę tylko zaznaczyć fakt, że nauka Kościoła wiąże moje życia od początku do końca jakby wstęgą w jedną całość tak, jak tego nie potrafiłaby dokonać żadna inna nauka świata”.
ks. Tadeusz Rusnak